Czwartkowy wieczór wypełniony był strachem. Na warszawskie Bielany przybyły duchy z różnych zakątków globu. Nie chciały one jednak wyrządzić mieszkańcom krzywdy. Wręcz przeciwnie! Stawiły się w celu edukowania zgromadzonych o światowych tradycjach obchodzenia zaduszek. O tym, jak Bielany poradziły sobie z postawionym zadaniem, w dalszej części artykułu.
Dwudziesty siódmy października, ciepłe, czwartkowe popołudnie. Znajdujemy się pod bielańskim ratuszem. Wzdłuż budynku – od strony Jarzębskiego – ciągnie się kilkusetmetrowa kolejka. Przecina ona nawet graniczącą ulicę Staffa. Setki osób poprzebieranych za najróżniejsze nadprzyrodzone postacie, oczekuje, aby dostać się do namiotu ustawionego pod urzędem. Na co oni tak czatują? Aby otrzymać planszę niezbędną do gry w Bielańskie Duszki! Jest to coroczna zabawa organizowana przez bielański urząd, która nawiązuje do zwyczajów obchodzenia zaduszek w różnych krajach. Gra polega na wykonywaniu zadań związanych z tradycjami danych krajów. Odbywa się to w punktach, które ulokowane są na terenie dzielnicy. Celem zabawy jest zdobycie jedenastu naklejek na specjalnej planszy. Należy uzyskać dziewięć z nich, aby otrzymać specjalną nagrodę..
Wybiła godzina siedemnasta. Rozpoczynamy tegoroczną edycję zabawy! Pierwsi uczestnicy otrzymują już swoje karty. Trzeba przyznać, że osoby w namiocie sprawnie obsługują oczekujących. Przed wejściem do ratusza ustawione jest stanowisko z magami. Zachęcają do udziału w grze, dzielą się ciekawostkami o zaduszkowych obrzędach oraz prowadzą tematyczny quiz. Okolica mieni się w halloweenowych ozdobach. Osobom zgromadzonym rozdawane są pomarańczowe balony z logiem wydarzenia. Zaangażowany jest w to burmistrz dzielnicy – Grzegorz Pietruczuk.

Pierwszy punkt gry zlokalizowany jest pod ratuszem. Uczestnicy mają do pokonania niedaleką odległość, bowiem znajduje się on po drugiej stronie budynku. Jest to stanowisko związane z tradycją Polski. Uczestnicy wykonują zadania podane przez osobę odpowiedzialną za ten punkt. Po ich ukończeniu otrzymują pierwszą naklejkę. Przedstawia ona polską flagę. Ruszamy dalej! Udając się do drugiego stanowiska, ponownie mijamy namiot, w którym wydawane są plansze do gry. Pomimo obsłużenia ponad połowy początkowej kolejki, nie zmniejsza ona się. Chętnych do wzięcia udziału przybywa.
Zbliża się godzina 17:30. Docieramy do drugiego punktu, zlokalizowanego przy lokalu Zapiekanki u Pandy. Jest to stanowisko hiszpańskie. Aby otrzymać naklejkę, uczestnicy muszą odbyć zbiorowy taniec. Kieruje nim dwójka prowadzących, przebranych w lokalne stroje. W zadaniu bierze udział około dwudziestu uczestników. Po zdobyciu naklejki kierują się do trzeciego punktu, znajdującego się po drugiej stronie ulicy. Ulokowany jest przy Wake Cup Cafe. Znajdujemy tam wiele wypchanych duchów oraz rzecz jasna samo stanowisko – tym razem w barwach Stanów Zjednoczonych. Aby pozytywnie przejść do następnego etapu, należy wykonać rzut dynią.
Przechodzimy do kolejnego stanowiska. Czeka nas pół kilometrowy spacer, gdyż na ulicę Schroegera. Po pięciu minutach jesteśmy na miejscu. Wita nas lokal Slou, a obok niego stacja japońska. Dominują tu zdecydowanie odcienie czerwieni. Uczestnicy gry mają za zadanie ozdobić japoński lampion. Po zdobyciu naklejki przenosimy się do Cafe de la Poste. Jak sugeruje nazwa, obcować będziemy z kulturą francuską. Warunkiem zdobycia punktu jest zaliczenie gry w klasy. Następne stanowisko znajduje się tuż obok, gdyż w Roślina Cafe. Na graczy oczekują prowadzący, którzy reprezentują Meksyk. Naklejkę otrzyma się tutaj po pomalowaniu kolorowanki z charakterystyczną dla regionu czaszką.

Dobija godzina osiemnasta. Na niebie maluje się już gwieździsty krajobraz. W tejże scenerii podążamy ulicą Płatniczą do kolejnego punktu. Tym razem zlokalizowany jest on na Starych Bielanach, a dokładniej ulicy Kasprowicza. Docieramy do sklepu Jadłostacja, obok którego ustawione jest kolejne stoisko. Reprezentuje ono tradycję Ekwadoru. Po odpowiedzi na zadane przez prowadzących pytania kierujemy się do Ministerstwa Kawy. Witają nas brazylijskie flagi. Uczestnicy zabawy wykonują tutaj zadania związane z kwiatami. Dziewiątą naklejkę gracze zdobywają w sąsiedztwie sklepu Zabawki Niebanalne. W tymże punkcie zapoznają się z obchodami zaduszek w Gwatemali. Po zaliczeniu tego punktu (czyli zdobyciu dziewięciu naklejek), uczestnicy mogą udać się po odbiór nagrody. Jednakże najwytrwalsi grają dalej. Ich celem jest zaliczenie każdego stanowiska. Szansa na dziesiątą naklejkę znajduje się na wyciągnięcie ręki, ponieważ w pobliskiej Kawiarnii Czytelnia. Gracze wykonują tu zadania związane z kulturą Nepalu.
Pozostało ostatnie stanowisko do odwiedzenia, aby zaliczyć wszystkie punkty w grze. W tym celu czeka nas do odbycia najdłuższy spacer tego wieczora. Udajemy się na teren przedszkola nr. 421 przy ulicy Cegłowskiej. Na miejscu czeka na nas stanowisko Ukrainy. Teren przedszkola otoczony jest mnóstwem halloweenowych ozdób. Jest bardzo klimatycznie. Znajduje się tutaj również punkt z ciepłymi napojami. Po całej powierzchni przedszkolnego podwórka zlokalizowane są stacje. Po ich przejściu uczestnicy otrzymują ostatnią naklejkę.

Udajemy się pod bielański ratusz celem odebrania wyjątkowych upominków. W porównaniu do początku gry zniknął tłum, a wraz z nim słońce. Urząd dzielnicy podświetlony jest na kolor czerwony. Wejście do budynku oddziela dym, emitowany przez jego wytwornice. Namiot, w którym wydawano karty do gry, przekształcony został w punkt odbioru nagród. Co kilka minut podchodzą do niego szczęśliwcy, którzy zebrali wymaganą liczbę naklejek. Podchodzę do jednego z nich.
– Jak oceniasz grę? Było łatwo czy trudno? – pytam
– Całkiem ciężkie, ale za to bardzo fajne – odpowiada chłopak, na moje oko dwunastoletni
– Czyli się podobało? – upewniam się
– Tak, bardzo – z uśmiechem odparł mój rozmówca.
Gdy zapisywałem rozmowę, podszedł do mnie pan Krzysztof.
– Było bardzo przyjemnie, ale niestety brakowało osób w punktach. Były po 2-3 osoby na stanowisko, które to prowadziły, a chętni stali w kolejkach na ponad 40 minut – powiedział.
Nie mogę się nie zgodzić. Kolejki do stanowisk były ogromne. Wynikało to jednak z olbrzymiego zainteresowania zabawą. Liczbę chętnych szacuję na setki lub tysiące. Pomimo tego mankamentu, wydarzenie tętniło pozytywną energią. Na każdym etapie uczestnicy częstowani byli słodyczami oraz innymi smakołykami. Zajmował się tym między innymi sam burmistrz dzielnicy.








Bielańskie Duszki okazały się być niezwykle pozytywnym wydarzeniem. Odnotowałem setki uśmiechów, a radość tętniła od każdego z napotkanych uczestników. Wielu z nich z pewnością oczekiwać będzie przyszłorocznej edycji. A ja? Cóż. Wykonuję ostatnie fotografie wydarzenia i podążać będę w kierunku domu. Nie chcę przecież natrafić na ducha! Chociaż, jeżeli byłby jednym z tych, biorących udział w zabawie to z samą przyjemnością oddałbym się rozmowie.