W jednym z odcinków cyklu napisałem, że nie ma niczego lepszego od literatury, której miejsce akcji to nasze rodzinne miasto, osiedle, przestrzeń znana nam od zawsze. Ostatnio doświadczyłem spotęgowanego uczucia tego typu. Znowu chodzi o Bielany. I o kebab.
Kilka tygodni temu mój przyjaciel, z którym niejednego kebab zjadłem (aczkolwiek od dłuższego już czasu tylko i wyłącznie w vege wersjach), polecił mi reportaż o tym właśnie daniu. A konkretniej o jego pojawianiu się na ziemiach polskich. Znakomity pomysł na książkę, prosty, nośny. Nisza, która prędzej, czy później musiała zostać wypełniona. Chodzi o książkę Krystiana Nowaka „Kebabistan. Rzecz o polskim daniu narodowym”. Na okładce typowe polskie blokowisko, wieżowce z wielkiej płyty, betonowe latarnie, szyld z napisem „kebab”, a obok powyżej z „bar azjatycki”. O okładce zaraz więcej.
Lody truskawkowe, czyli Wakacyjna przygoda Andrzeja Piłacińskiego
Pierwsze strony książki, wstęp – statystyki o ilości spożywanych kebabach w Polsce, przyznanie kebabowi w 2017 roku najczęściej wybieranego dania na mieście przez Polaków. Nic dziwnego, kebab w końcu jest uznawany za jeden ze zdrowszych dań, na które nie trzeba długo czekać, wciąż nie jest wyjątkowo drogi, a stanowi w miarę zbilansowany odżywczo posiłek. To mnie zupełnie nie zaskoczyło, ale muszę przyznać, że chwilę później od razu miałem ochotę każdemu bielańskiemu znajomemu napisać o tym, jaką książkową perełkę odkryłem. Tak zresztą zrobiłem, uwielbiam te czytelnicze emocje, radość tak ogromną, że każdemu chce się o czymś opowiedzieć. Otóż pierwszy rozdział książki jest poświęcony lokalowi na Marymoncie!
Chodzi o lokal na osiedlu Marymont-Ruda, jedyny kebab w tej części Bielan. I to właśnie Marymont-Ruda znalazł się na okładce reportażu Krystiana Nowaka. Niepojęte jak bardzo nas czytelników fascynują często po prostu prozaiczne historie.

Pomijając sam kebab – warto zerknąć do tej książki, bo jest też to po prostu spis historii pawilonach usługowych. W rozdziale o Marymoncie możemy prześledzić cały przebieg zmian najemców osiedlowych budek, powody zamknięcia biznesu. Rzecz niezwykle fascynująca, jakże działająca na wyobraźnię, zresztą chciałbym, żeby takich książek istniało więcej. Dajmy na to spis losów bazarku przy ulicy Broniewskiego, w miejscu, w którym aktualnie stoi uczelnia teologiczna albo pawilonu Na górce, który stał zaraz obok. Mam nadzieję, że ruszy taki nurt w literaturze urbanistycznej. Szał na takie pawilony i bazarki to w końcu przełom lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych, a pokolenie wychowane w tamtym czasie już dorosło i już zaczęło przejawiać sentyment do swojej młodości i dzieciństwa (dajmy na to wysyp filmów osadzonych w czasie zmiany ustroju, na przykład zeszłoroczny „Najmro” albo „Powrót do tamtych dni”).
