Przy ul. Dewajtis (ze względu na otaczający ją Las Bielański prześmiewczo nazywaną przez studentów UKSW ulicą Drzewajtis) stoi całoroczna szopka z żywym mułem i jeszcze żywszą oślicą. Szopka obrosła legendą, a jej zwierzęcy inwentarz stał się symbolem kampusu. Niezależne Zrzeszenie Studentów UKSW przyjęło zresztą osiołka jako swoją maskotkę. Kilka kilometrów na północ jest drugi kampus uczelni. Tam już osiołków nie ma. Tam królują koty.
Ania jest kierownikiem szkolnej świetlicy. Asia pracuje w korporacji. Spotykamy się na obrzeżach Warszawy, na kampusie Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego przy ul. Wóycickiego. Jest słoneczna sobota. Słońce powoli zmierza ku nieboskłonowi. Światło robi się pomarańczowe. Zmierzcha, ale nadal jest ciepło. Na jednym z rozgrzanych blaszanych dachów wyleguje się kot.
„W sumie to się zaczęło od Ani” – mówi mi Asia. „To nie ja byłam początkiem” – skromnie zaprzecza Ania i uzupełnia, że to wszystko dzieło pani Oli Czajkowskiej, która zapoczątkowała tę działalność kilkanaście lat temu. „Miała kilkanaście kotów pod opieką. Jakiś czas temu przeszła na emeryturę, ale tak naprawdę to właśnie jej zawdzięczamy, że cokolwiek się tutaj zaczęło” – opowiada Ania.

Przeczytaj również: Barciś, Zakrzewska i Makrama – Wydarzenia na Bielanach
Tak powstawał fanpage
Od pewnego czasu życie młocińskich kotów da się obserwować na Facebooku. Online można im również pomóc poprzez wsparcie zbiórki (dostępna pod tym linkiem). „To moi znajomi mnie nakłonili. Mówili: »Asia weź załóż Patronite‘a«. Na początku byłam bardzo sceptyczna. Nie wszyscy lubią koty i bałam się, że jeśli zacznę wrzucać ich zdjęcia do Internetu to znajdą się ludzie, którzy przyjdą je podtruwać, albo łapać na skóry” – opowiada Asia i radzi, by robić zdjęcia tak, żeby nie zdradzać położenia miejsc dokarmiania czworonogów – właśnie w obawie przed łowcami skór.

Przeczytaj również: Dwa place zabaw na Chomiczówce zyskały drugie życie
Koty są super, ale żywe!
Rzeczywiście nie potrzebowałem dużo czasu aby znaleźć doniesienia o takich przypadkach. Skóra kota ma rzekomo pewne zdrowotne właściwości. Nie są one jednak w żaden sposób potwierdzone, a ja zapewniam, że zdecydowanie bardziej lecznicze jest towarzystwo żywego kota.
W 2017 roku portal DzienDobryTorun.pl donosił o kontrowersyjnej działalności gospodarczej pewnego mężczyzny z Chełmży. Chodziło o ulicznego handlarza oferującego skórę ściągniętą z kota. „Ta praktyka z przełomu XIX i XX wieku, szczególnie w mniejszych miejscowościach ciągle jest popularna. O sytuacji z Chełmży poinformowali nas nasi znajomi” – wyjaśniał portalowi DDTorun.pl Jacek Barczak z Fundacji Hospicjum dla Bezdomnych Kotów i dodawał: „To jest nielegalne i niemoralne! W tym kraju nie wolno osobie prywatnej zabijać, łapać, garbować zwierząt i handlować ich skórami”.
Istnieją nawet przypadki skazania za takie przestępstwo. O pierwszym takim prawomocnym wyroku pisała w 2010 roku Biłgorajska.pl: „Sąd skazał mieszkańca Biłgoraja za prowadzoną sprzedaż wyprawionych skórek z kotów oraz za zamieszczenie w lokalnej gazecie reklamowej, informacji że skóry takie posiada i sprzeda”.
Nie ma dowodów na rzekome magiczne właściwości skór z kotów. Potwierdzono natomiast, że na człowieka pozytywnie wpływa żywy kot. Takich w okolicy UKSW pełno.
Okazuje się, że również na Młocinach ktoś nienawiść do kotów przemienił w czyny. Kilka lat temu pewien zwyrodnialec urządził sobie w okolicy ul. Heroldów strzelnicę. Tam w 2018 zostały postrzelone dwa koty. Pisał o tym „Fakt”. Ranne koty ze śladami walki z innymi zwierzętami przewieziono do weterynarza i zrobiono im prześwietlenie. Okazało się, że zwierzaki mają w sobie śrut z wiatrówki.

Przeczytaj również: 5 przykazań rowerzysty
Ostrożnie z psami!
Kolejnym zagrożeniem dla wolnożyjących kotów są psy. Szczególnie te, które właściciele wyprowadzają na spacery bez smyczy i kagańca. „Z miesiąc temu jeden kot ledwo przeżył po tym jak pies właścicielski wyciągnął go z budki chwytając pyskiem. Co więcej, psy wyjadają kocią karmę, która po pierwsze tym psom szkodzi, a po drugie jest przeznaczona dla naszych kotów, a płacimy za nią my i nasi fundatorzy z Patronite” – psi problem wyjaśnia mi Ania.
Chleba i sterylizacji
Dokarmianie to jedno, ale czworonogom potrzebna jest przecież także pomoc weterynaryjna. „Kiedy się przyłączyłam do pani Oli żaden z kotów nie był wysterylizowany. Nawiązałyśmy kontakt z Fundacją JOKOT. Dzięki niej udało się uporządkować wszystkie sprawy związane ze sterylizacją bezdomnych kotów z Młocin” – wyjaśnia mi Ania. Fundacja JOKOT zajmuje się pomocą bezdomnym kotom – przede wszystkim chodzi o ich leczenie, odrobaczanie czy sterylizowanie. Fundacja pomaga również w znalezieniu domu kociętom bez opiekunów. Galerię czworonogów do przygarnięcia fundacja publikuje na swojej stronie internetowej.
Przy okazji sterylizacji zwierzęta są również szczepione na wściekliznę. „Nasze dzikie mruczki właśnie wyłapujemy na kastrację i szczepienia” – mówi mi Asia. Taki obowiązek nałożył wojewoda mazowiecki Konstanty Radziwiłł. „Do tej pory obszar zagrożony wścieklizną obejmował tylko niektóre stołeczne dzielnice, w większości na prawym brzegu Wisły. Z uwagi na wciąż rosnącą liczbę zakażeń tą chorobą na terenie Mazowsza, wojewoda Konstanty Radziwiłł powiększył go z 9 do 18 dzielnic Warszawy. W efekcie jego rozporządzenia datowanego na 15 kwietnia 2022 r. w strefie zagrożonej znalazło się całe miasto” – donosi „Stołeczna”.

Każdy może pomóc
Ania i Asia są otwarte na wszelkie wsparcie. Można im przekazywać kocią karmę. Można też wpłacać datki przez portal Patronite. Ta druga opcja jest nawet lepsza, bo – jak tłumaczy mi Ania – nie wszyscy wiedzą jaką karmę powinny jeść koty i często kupują złą. Ta reklamowana w telewizji i powszechnie uznawana za produkt premium wcale nie jest najlepsza. Najważniejszy przy wyborze karmy jest jej skład.
„Kot jest stuprocentowym mięsożercą, a w tych tańszych karmach często znajdują się uzupełniacze – na przykład zboża – które niekoniecznie służą kotom. One po tym tyją, mają problemy ze zdrowiem, sensacje żołądkowe, a w skrajnych przypadkach mogą dostać cukrzycy czy mieć problemy z wątrobą” – tłumaczy mi Asia i dodaje, że równie niekorzystne dla kocich żołądków jest dokarmianie ich odpadkami. „Dokarmianie kotów ludzkim jedzeniem też się niestety przyczynia do chorób. Nierzadko ludzie wywalają resztki po świętach, wędliny po terminie, mięso z przyprawami i panierką, parówki przepełnione chemią i solą. To nie jest jedzenie, które nadaje się dla kotów” – przestrzega Asia.

A pomoc jest potrzebna
Wszyscy znają koty z tego, że łapią myszy. Czy więc taki samodzielny czworonóg nie może poradzić sobie sam? Jak wyjaśnia mi Asia, nie ma takiej możliwości: „Zdziczały domowy kot nie wyżyje bez pomocy człowieka. Jest do niej przyzwyczajony i nie poradzi sobie bez niej”. Właśnie dlatego to, co robią bohaterki tego artykułu jest takie ważne.